Ma 33 lata, a dopiero co zadebiutował w reprezentacyjnej bramce w meczu o stawkę. Zawodnik Arki Gdynia, Łotysz Pavels Steinbors, spełnia swoje marzenia, choć do tego konieczna była kontuzja legendarnego Andrisa Vaninsa. Teraz niewykluczone, że będzie miał okazję powstrzymać Roberta Lewandowskiego i Krzysztofa Piątka.

O tym, jak wiele do tej pory dla Arki zrobił Pavels Steinbors, można pisać już książki. W ekstraklasie to marka sama w sobie, w gdyńskim zespole zaś niezastąpiony element. W każdym kolejnym sezonie z żółto-niebieskim herbem na piersi robi coś nieprawdopodobnego, pozostając przy tym niezwykle skromnym.
– Taka moja praca. Nie robię nic wielkiego, tylko wykonuję swoje obowiązki – mówi zawsze.

Arce wybronił tyle punktów i ważnych meczów, że można wysnuć tezę, iż bez niego drużyna mogła już dryfować w I lidze, bez zdobytego w 2017 roku Pucharu Polski i dwóch Superpucharów kraju. Stał się zmorą napastników w ekstraklasie, a błędy pojawiają się u niego niezwykle rzadko.
– Jedynym pewnym swojego miejsca na boisku może być tylko Pavels, reszta musi walczyć o skład – mówił niedawno Zbigniew Smółka, trener Arki.

Kariera łotewskiego bramkarza wyraźnie nabrała tempa, gdy trafił do Gdyni w lipcu 2016. Do pełni piłkarskiego spełnienia brakowało jednak numeru jeden między słupkami reprezentacji. Temat, który u Steinborsa zawsze wywoływał pozytywne emocje, ale i pokorę przed sytuacją, z jaką na zgrupowaniach musi się mierzyć.
– Jest jasna hierarchia. Andris Vanins będzie bronił do momentu, aż nie zrezygnuje z gry dla drużyny narodowej. Akceptuje to i czekam na swój czas. Mam nadzieję, że sam zdążę, zanim skończę karierę – mówił z uśmiechem Steinbors.

Póki król nie abdykuje, następca musi cierpliwie czekać. Vanins to w reprezentacji Łotwy ikona, legenda. Rozegrał 97 meczów, ma 38 lat i pierwszym bramkarzem kadry narodowej jest od 2000 roku, a w ostatnim czasie jej kapitanem. Steinbors był i w dalszym ciągu jest naturalnym zmiennikiem. Pierwszym w kolejce, gdy pojawi się szansa.

Taka miała miejsce w czwartkowym meczu eliminacji do mistrzostw Europy 2020 w „polskiej” grupie. Łotwa wyjazdowo mierzyła się z Macedonią. W ciągu dwóch pierwszych kwadransów gospodarze zapewnili sobie dwubramkowy komfort – przy pierwszym trafieniu ewidentnie zawinił Vanins. Parę minut później konieczna była zmiana z powodu kontuzji barku legendy. Na boisko wbiegł Steinbors. Dla bramkarza Arki było to dopiero piąte spotkanie w narodowych barwach i debiut w meczu o stawkę. W wieku 33 lat! 

Co istotne, nie był to debiut bezbarwny. W ciągu godziny spędzonej na boisku Steinbors zdołał się zapisać w głowie innej futbolowej ikonie, tym razem macedońskiej piłki, Goranowi Pandewowi. Wybronił jego dwa bardzo trudne uderzenia, dokładając do tego świetną paradę po strzale Kire Markoskiego. Bez szans na skuteczną interwencję był tylko w doliczonym czasie, gdy do siatki trafiał Elif Elmas.

Czy Steinbors na dłużej zagości w bramce drużyny narodowej? Zależy od tego, jak poważny będzie uraz Vaninsa, ale wszystko wskazuje na to, że najbliższe spotkanie golkiper Arki zacznie w wyjściowym ustawieniu. Przypomnijmy, że kolejny mecz Łotysze zagrają w niedzielę, a dla Steinborsa mogłoby to być spotkanie niezwykle wyjątkowe, bo przeciwko reprezentacji kraju, który tak bardzo pokochał. Na PGE Narodowym zespół selekcjonera Slavisy Stojanovicia zmierzy się z Polakami. 33-latek stanąłby wtedy oko w oko choćby z Robertem Lewandowskim i Krzysztofem Piątkiem. I być może po tym starciu będzie mógł dopisać do swojej listy kolejnych napastników, dla których stanie się zmorą.