Gruzińska gwiazda Arki Gdynia Luka Zarandia zostanie w klubie na wiosnę – taką wiadomość przekazał prezes Wojciech Pertkiewicz. Wraz z trenerem Zbigniewem Smółką zdradzili też kulisy transferowych fiask negocjacyjnych tej zimy.

Kończąc miniony rok szkoleniowiec gdynian mówił na jakich pozycjach ma zapotrzebowanie. Cel zimowych zakupów również był jasny:
– Nie róbmy niczego na wariata. Dokonujmy przemyślanych ruchów. Jeśli ktoś nowy w Arce się pojawi, to będzie to wyraźne wzmocnienie lub perspektywiczny Polak – zapowiadał Zbigniew Smółka.

W ten sposób Arce udało się pozyskać dwóch zawodników – Maksymiliana Banaszewskiego i Michaela Olczyka. Pierwszy to 23-letni skrzydłowy, który przymierzany jest do gry już na inaugurację wiosny w ekstraklasie z Koroną Kielce (spotkanie w niedzielę o godz. 15:30 na Stadionie Miejskim), Olczyk ma zaś 21 lat i będzie alternatywą dla Adama Marciniaka na lewej obronie.

Portugalskie veto

Trener Smółka liczył też, że na styczniowe zgrupowanie w Turcji zabierze nowego napastnika. Wszystko ku temu zmierzało. Po długich negocjacjach Arka doszła bowiem do porozumienia z Portugalczykiem Rafą Lopesem z Boavisty Porto. I kiedy portugalski ekstraklasowicz również był gotów sprzedać swojego zawodnika, doszło tam do dwóch innych transferów z drużyny i serii kontuzji. To sprawiło, że trener Lito Vidigal postawił veto w sprawie kolejnego ubytku i Lopes został w Porto.
– Póki okienko jest otwarte [w Polsce zamyka się 28 lutego – przyp. red.], do tego transferu może jeszcze dojść. Oczywiście, jeśli również sytuacja kadrowa u Portugalczyków się zmieni – uśmiecha się Wojciech Pertkiewicz, prezes Arki Gdynia.

Lopes ma 27 lat, jest w idealnym wieku piłkarskim. W tym sezonie był istotnym elementem układanki portugalskiego zespołu. Zagrał we wszystkich możliwych meczach Boavisty –  20 ligowych i trzech o puchar kraju. Zdobył w sumie trzy bramki i zanotował jedną asystę. Gdyński klub zamierza dalej obserwować tego piłkarza i w razie braku wzmocnień w ataku tej zimy, przystąpić do rozmów w kontekście przejścia Lopesa do Arki latem. Wówczas zawodnikowi wygasa obecny kontrakt i do Gdyni mógłby przyjść za darmo.
– Zobaczymy, jak potoczy się to okienko. Będziemy szukać dalej, ale – jak mówił trener – nic na siłę. Ale jeśli faktycznie znajdziemy zawodnika za Lopesa, to jego temat upadnie – potwierdza Pertkiewicz.

Polskie nieporozumienie

Fiasko negocjacji z Portugalczykami spowodowało ruchy zastępcze. Na tapecie pojawiło się roczne wypożyczenie z Lecha Poznań 20-letniego napastnika Pawła Tomczyka. Arka błyskawicznie doszła do porozumienia z samym zawodnikiem, lecz nie z jego pracodawcą.
– Wypożyczenie Pawła było moim pomysłem. Natomiast rozmowy, które Arka prowadziła bezpośrednio z Lechem, zakończyły się fiaskiem. Jesteśmy klubem, który należy szanować, a nie traktować jak pierwszoligowca  – tajemniczo skomentował trener Smółka.

Gwiazdy zostają na pokładzie

Brak wyraźnych zimowych wzmocnień w Arce nie musi być wcale niepokojącą wiadomością. Jest bowiem druga strona medalu. Runda jesienna wykreowała w drużynie kilka wiodących postaci, za które pojawiały się konkretne zapytania i oferty. Chodziło przede wszystkim o Michała Janotę, który na zdobycie 10 goli i czterech asyst dla Arki potrzebował zaledwie pół roku. Zainteresowanie nim dziwić nie powinno.

Kolejnym, wokół którego pogłoski transferowe krążą już od ponad roku, to rzecz jasna Gruzin Luka Zarandia. Żadnego jednak ubytku w klubie nie będzie, co należy uznać za wzmocnienie właśnie.
– Okienko w Polsce zamyka się z końcem lutego, w zachodniej Europie natomiast jest już zamknięte. A jak wszyscy wiemy, Luka marzy o kierunku zachodnim, więc wygląda na to, że zostanie z nami na tę rundę zapewnia Pertkiewicz.  Dodam jeszcze, że oferty były nie tylko za Zarandię – potwierdza prezes Arki zainteresowanie innymi zawodnikami.
– Było kilka ofert finansowych. Nie były one jednak godne, by można było z nich skorzystać bez ogródek dodał Smółka.

Arka do wiosny w ekstraklasie przystąpi zatem bez znaczących strat kadrowych.